Charlotte Brontë JANE EYRE. AUTOBIOGRAFIA

 

„Lubiłam gorączkowe bicie serca, które, co prawda, napełniało je niepokojem, ale też i życiem; a najbardziej kusiło mnie przysłuchiwanie się nigdy niekończącej się opowieści, którą bez przerwy snuła moja wyobraźnia; opowieści tętniącej wypadkami, życiem, ogniem, uczuciem – wszystkim, czego pragnęłam, a czego w rzeczywistości nie posiadałam.

 

 

O powieści Charlotte Bronte trudno napisać coś nowego lub odkrywczego. Słusznie została uznana za jedną z najwybitniejszych w literaturze światowej. Zasłużenie doczekała się hołdów w nawiązaniach, adaptacjach i interpretacjach innych twórców. Szczęśliwie dotarła nawet pod polskie strzechy, by niezmiennie intrygować i fascynować kolejne pokolenia czytelników i krytyków. Jedynie zaliczanie „Jane Eyre. Autobiografii” do wszelkiej maści biblioteczek romansów i różowych serii wydaje się wielkim nieporozumieniem – książce Charlotte Bronte naprawdę daleko do banalnej historii miłosnej chwilowo rozgrzewającej samotne kobiece serca. Opowieść Jane Eyre mierzy prosto i celnie w dusze i umysły czytelników, pozostawia po sobie emocjonalne spustoszenie i gorączkowy natłok myśli. To jedna z tych książek, które można zabrać na bezludną wyspę, by raz za razem czytać ją i dzięki niej dojrzewać, by wraz z nią nie tylko dorastać, ale i wzrastać w sobie. Powieść (prawdopodobnie) doskonała.

 

 

Za pozornie jednolitą fasadą wzruszającej historii Kopciuszka, Charlotte Bronte ukryła prawdziwy labirynt myśli i znaczeń, który nie wyczerpuje swoich ścieżek i ukrytych zakamarków przy kolejnych lekturach jej powieści. Czy zechcemy dostrzec w Jane Eyre emancypantkę dorastającą do głośnego domagania się należnej kobietom pozycji w społeczeństwie zdominowanym przez mężczyzn, czy usłyszymy w jej opowieści sprzeciw wobec wpajanym nam od dzieciństwa schematom zrównującym piękno z dobrocią, czy też w jej obecności spróbujemy uczciwie skonfrontować głoszone przez nas zasady moralne z własnymi wyborami i postępkami – powieść Bronte stawia nowe wyzwania przy każdorazowej lekturze, nie pozwalając jedynie leniwie płynąć z jej nurtem. Bowiem choć sam rytm opowieści, zabarwionej ponurym gotyckim urokiem i podniosłą liryką romantyzmu, niesionej burzliwym biegiem zdarzeń, sprawia najprawdziwszą przyjemność czytelniczą i zdaje się unosić nas lekko po powierzchni, to pod nami jednak wciąż otwiera się głębia myśli warta wejrzenia.

 

 

Miliony skazane są na cichszy los od mego i miliony w milczeniu buntują się przeciwko swemu losowi. (…)

Kobiety uważa się na ogół za bardzo spokojne istoty, ale kobiety czują tak samo jak mężczyźni; potrzebują ćwiczeń dla swych zdolności, pola dla swych wysiłków nie mniej niż ich bracia; cierpią, gdy są zbyt skrępowane, cierpią w bezwzględnym zastoju zupełnie tak samo, jak cierpieliby mężczyźni; i ciasnotą umysłu grzeszą ich bardziej uprzywilejowani bracia, którzy twierdzą, że kobiety powinny się ograniczyć do gotowania puddingów, robienia pończoch, grania na fortepianie i haftowania. Bezmyślnością jest potępiać je albo śmiać się z nich, jeżeli starają się robić więcej albo nauczyć więcej, niż zwyczaj wymaga dla ich płci”

 

 

 

Największą zagadką książki jest sama autorka – córka pastora, siostra utalentowanych pisarek, samotna obserwatorka życia w XIX-wiecznej Anglii. W swojej opowieści wykorzystała co prawda pewne wątki z własnych doświadczeń, jednak zdaje się, że prawdziwej siły nadaje tej prozie odsłanianie siebie, ukazanie swoich intelektualnych predyspozycji, wewnętrznego świata dojrzałych sądów i gruntownie przeanalizowanych uczuć. To dzięki namiętnościom i żarowi przekonań Charlotte, po prawie dwóch wiekach „Jane Eyre. Autobiografia” wciąż tętni życiem i niemal tryska z kartek powieści charyzmą i energią silnej osobowości upchniętej w sztywnym gorsecie powściągliwej niewiasty surowych zasad. Spokojny głos narracji Jane Eyre pisarka uczyniła donośnym krzykiem w obronie prawa do wolności osobistej, życia na własnych warunkach i możliwości samostanowienia dla każdego.

 

I choć czasy się zmieniły, kobiety mogą bez przeszkód korzystać z przywilejów dawniej zarezerwowanych dla męskiego świata, jak picie alkoholu, publiczne przeklinanie i przebieranie w partnerach bez obawy przed zamknięciem ich na strychu (choć wykluczenie poza margines społeczny w takim przypadku wciąż jest wielce prawdopodobne), to przecież dramat Bronte, kobiety utalentowanej i błyskotliwej, a mimo to zmuszonej do życia na peryferiach kultury umysłowej swojej epoki, odbija się wciąż jak żywy w lustrze jej powieści i porusza mocą jej słowa.

 

 

 

Aby móc pławić się w tej magii, mądry czytelnik czyta książkę geniusza nie sercem, nie mózgiem nawet, ale kręgosłupem. To tam właśnie pojawia się owo niepokojące mrowienie, nawet wtedy, gdy zachowujemy pewien wskazany dystans, pewną rezerwę podczas lektury. Wtedy z przyjemnością zmysłową i intelektualną zarazem będziemy obserwować artystę budującego swój domek z kart i widzieć, jak przeobraża się on w piękny pałac ze stali i szkła.”*

 

 

__________________________________________________________________

Charlotte Bronte, Jane Eyre. Autobiografia, Wydawnictwo MG, 2013

 

* Vladimir Nabokov, Wykłady o literaturze, Muza SA, 2005, s. 39

 

28 thoughts on “Charlotte Brontë JANE EYRE. AUTOBIOGRAFIA

  1. Ech, czytałem to kiedyś, pod wpływem Musierowicz, a jakże! Obawiam się, że czysto informacyjnie, bo jakoś umknęło mi wszystko poza fabułą. Czas powtórki się zbliża, Wichrowych Wzgórz też.

    • W Musierowicz były jakieś zachęty? Dawno nie robiłam powtórek z Jeżycjady, za to etatowo wykłócam się w jej obronie ;)

      I Jane Eyre, i Wichorwe Wzgórza czytałam z wypiekami na twarzy :) Do Jane Eyre warto powrócić – to jedna z tych książek, które z każdą lekturą docenia się bardziej.

      • Owszem, Ida Borejko nieprzytomnie pochłaniała zaczytany egzemplarz Jane Eyre i miała potem zwidy z panem Rochesterem w roli głównej:PP Jako żywo nie rozumiałem, co ją tak pochłonęło:P

        • Brzydula łaknąca miłości – to by się zgadzało. Powtórka będzie konieczna.

          Ale nie rozumiałeś literackiego zachwytu nad Jane Eyre, czy to sam pan Rochester nie zrobił na Tobie podobnego wrażenia? ;P

                • „Poznałam podróżnego o szerokich kruczych brwiach; kwadratowe jego czoło wydawało się jeszcze bardziej kwadratowe przy gładkim uczesaniu czarnych włosów. Poznałam jego wybitny nos, raczej charakterystyczny niż piękny, pełne nozdrza świadczące o gwałtownym usposobieniu, jego surowe usta, brodę, szczękę — tak, to wszystko było surowe i groźne. Postać jego, teraz gdy nie miał na sobie płaszcza, wydała mi się zupełnie odpowiednia do charakteru twarzy: barczysta i krępa, budowa jego była doskonała w atletycznym rozumieniu słowa — szeroki w piersiach, wąski w biodrach, jednakże nie był ani wysoki, ani zgrabny.”
                  Dla koneserów, przyznaj ;P

                  • Och, no bez wątpienia. Najwyraźniej nie należę do koneserów, szczególnie te nozdrza a la Ordynat Michorowski mnie odrzucają:P

  2. Mnie tylko Wichrowe wzgórze udało się poznać, szczerze mówiąc nie przepadam za taka burzliwą prozą i targanymi namiętnościami postaciami ;)

    • Buksy,
      Namiętności w Jane Eyre nie brakuje, ale to nadal przede wszystkim portret kobiety ponad wszystko stawiającej wolność i niezależność. Bardzo udany portret zresztą, który w ogóle nie zestarzał się ani nie stracił na aktualności wraz ze zmianą obyczajowości. Warto dać Charlotte szansę :)

      • Te namiętności miały swój niezaprzeczalny (dla mnie) urok! Ida Borejko znała się na rzeczy! A swoją drogą też dobrze mi się czytało autobiografię uzależnionej od emocji Charlotte. Strasznie się cieszę, że ktoś takie rzeczy czyta – dziękuję!

        • Legere necesse est,
          Czytanie takich książek to czysta przyjemność.
          Szkoda tylko, że przekonanie innych jest trudniejsze, ale trudno dobrać racjonalne argumenty przemawiające za rozemocjonowaną prozą ;)

  3. ZWL,
    Ciekawe skojarzenie, choć polski przekład Bronte zdaje się sięgać zaledwie lat trzydziestych. I Stefcia chyba naprawdę robiła za piękność, a Jane Eyre regularnie powtarzają, że urodą nie grzeszy, więc Rochester po prostu nie mógł być laleczką ;)

      • Wykształcenie ówczesnych dam obejmowało na pewno francuski, możliwe więc, że w tym języku poznawała angielską klasykę i „ulepszała” ją na swój sposób.
        Motyw uczuć guwernantki i chlebodawcy Bronte miała okazję obserwować na żywo (na pewno plotka o tej treści dotyczyła jednej z sióstr), więc pewnie było to zjawisko popularne wówczas, tak jak dzisiejsze nianie uwodzące tatusiów ;)

  4. Powieść czeka na mojej półce na swoją kolej :) Teraz mam przyjemność czytać biografię sióstr Bronte, autorstwa Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej i serdecznie ją polecam, jeśli jeszcze nie czytałaś :)

    • Ania B.,
      Z biograficznych ujęć czytałam jakiś czas temu „Siostry Bronte” Kraskowskiej, ale książka Przedpełskiej-Trzeciakowskiej również czeka na półce. Choć możliwe, że znów wyprzedzi ją inna pozycja traktująca o samej Charlotte :)

      • Im bardziej zagłębiam się w „Na plebanii…”, tym bardziej postać Charlotte mnie intryguje – jest dla mnie na chwilę obecną najciekawszą osobą z całej rodziny Bronte, także z chęcią przeczytałabym biografię poświęconą tylko jej osobie :) A jak wrażenie po „Siostrach Bronte”? Gdyż również myślę nad sięgnięciem po tę pozycję :)

        • O książce Kraskowskiej pisałam na blogu swego czasu, ale tak w skrócie: była bardzo ciekawa, choć autorkę interesuje przede wszystkim kobiecy aspekt zjawiska jakim były siostry pisarki w XIX-wiecznej Anglii. Myślę że biografia Przedpełskiej-Trzeciakowskiej jest pełniejsza, bo nie podporządkowana żadnej naukowej problematyce. Ale to tylko moje przypuszczenia :)

          • Na obecną chwilę Przedpełska rzeczywiście stara się ukazać wszystkie aspekty, które wpłynęły na życie całej czwórki rodzeństwa, ze znacznym naciskiem na kwestie fikcyjnych światów, w których funkcjonowali przez praktycznie całe życie :) Książka pokazuje również rolę religijnych myśli w ich życiu, ale w sposób bardzo ciekawy :)

Dodaj komentarz