Jednych cieszy zdobycie receptury na idealny placek drożdżowy, innych wytropienie źródła najtańszego piwa w mieście, a mnie w szampański humor wprawia odkrycie kolejnej serii porządnych kryminałów. A mam nowy powód do takiej radości, bowiem powieść „Zabójstwa w Badger’s Drift” Caroline Graham, pierwsza z cyklu o nadinspektorze Barnaby’m, okazała się wyśmienicie skrojoną intrygą detektywistyczną. Nic się tutaj nie ciągnie, nic nie uwiera, każdy element układanki zwanej kryminałem jest w idealnym miejscu, formie i rozmiarze. Żyć nie umierać i czytać dalej.
Angielska prowincja, spokojne miasteczko Badger’s Drift. Tutaj wszyscy się znają i to nie od dziś – wspólna koegzystencja sięga pokoleń wstecz, co dodatkowo wzmaga poczucie bezpieczeństwa. Śmierć powszechnie lubianej, osiemdziesięcioletniej staruszki nikogo nie zaskakuje w tym cichym zakątku świata, bo i czego się jeszcze spodziewać w tym wieku? Jedyną niepogodzoną z tym faktem osobą zdaje się przyjaciółka zmarłej, równie wiekowa już, choć znacznie bardziej ekscentryczna pani, której nieodparty urok osobisty i subtelna niczym czołg siła perswazji sprowadzają na miejsce zdarzeń policję. Śledztwo rozpoczyna się, a fasada cichego zakątka Anglii sypie się w gruzy. Mieszkańcy Badger’s Drift skrywają brzydkie sekrety, co zagęszcza sieć kłamstw i utrudnia dotarcie do prawdziwego mordercy.
Caroline Graham zdołała ze współczesnych realiów wykrzesać atmosferę panującą w książkach Agathy Christie. Co więcej, zgrabnie i pomysłowo wykorzystała pewne niezniszczalne schematy kryminalne znane z powieści królowej tego gatunku. Nie jest to jednak bezosobowe powielanie wzorów, a raczej poczyniona z wielkim wyczuciem gra z czytelnikiem. Ponadto pisarka zapełniła fabułę ciekawymi i wyrazistymi postaciami, których osobowości i historie celnie dopełniają intrygi. Klasyczna forma odkrywania kolejnych fragmentów zagadki wraz z detektywem zadowoli również, jak sądzę, amatorów samodzielnego dochodzenia prawdy. Choć nie jest łatwo, a autorka umiejętnie wodzi samozwańczych detektywów za nos.
„Zabójstwa w Badger’s Drift” Caroline Graham mogą – niestety – odstraszyć potencjalnych czytelników okładkowym koszmarkiem. Myślę, że właśnie w tym drobnym, acz znaczącym, szczególe szukać należy winy za tak niską popularność książek tej autorki w naszym kraju. Nic innego bowiem zarzucić jej powieści nie można, a zasługuje na o wiele większy rozgłos. Zatem wszystkim wielbicielom angielskich klimatów – z ich ogrodami, Szekspirami i pubami – morderczych intryg rozgrywających się w „miłym sąsiedztwie” i przede wszystkim porządnie napisanej prozy polecam sięgnąć po tytuły Caroline Graham. Te niepozorne wydania skrywają wszystko, co najlepsze w powieści kryminalnej.
Caroline Graham, Zabójstwa w Badger’s Drift, GWP, 2005
Serial uwielbiam. Natomiast nie przeczytam jeszcze żadnej książki. Muszę to nadrobić.
.::Kamkap::.
O serialu na razie tylko słyszałam, ale książki mają u mnie pierwszeństwo ;) Ciekawe, że jedno i drugie zbiera bardzo pozytywne opinie.
Ooooo, nie nowość. Czytałam z tej serii tylko „Ducha w machinie”, wrażenia pozytywne:).Przynajmniej nie mam wrażenia jak przy Marcie Grimes, że obcuję z podróbą:).
.::Iza::.
Zdarza mi się jeszcze sięgnąć po własne zapasy ;P
Ja tam Marthę Grimes bardzo lubię, choć znam tylko jedną jej książkę jak na razie :) Może jestem mało wybredna po prostu?
Skądże:).
Gdybym nie wiedziała, że to Amerykanka, to bym się nie czepiała, że śmie pisać o angielskiej prowincji:).
Dla mnie ten dylemat jeszcze nie istnieje, ponieważ czytałam jedynie „Hotel Paradise”, a tam amerykańska prowincja się panoszy tylko ;) Większość czytelników jednak wychwala głośno właśnie jej serię angielskich kryminałów. Trzeba się na własnej skórze przekonać, jak to z tym cyklem jest. Choć i tak czuję, że na mój krytycyzm nie ma co tutaj liczyć: angielski kryminał nie może być zły! :D
A mnie jakoś Graham nie przypadła do gustu. Przeczytałam dwie jej książki, i dałam sobie spokój (jedną z nich było na pewno „Pisane krwią”). Może trafiłam na słabsze, bo mnie się właśnie „ciągnęło”, zamiast śledztwa i rozwiązywania zagadki była powieść obyczajowa, która akurat niespecjalnie mnie interesowała.
.::Eireann::.
Dla mnie proporcje były tutaj idealnie wyważone pomiędzy samym śledztwem a kreowaniem postaci. Nic bym nie wycięła z tekstu – czysta intryga z udanymi zmyłkami :)
Może tak być, że to kwestia konkretnych tytułów, ale równie dobrze możemy mieć odmienne upodobania. Przekonamy się, gdy sięgnę po kolejne książki tej pisarki ;)
Chętnie poczytałabym w oryginale :] Rany, dziś i Ty, i padma maltretujecie mnie ciekawymi kryminałami ;)
.::Kornwalia::.
Spisek jak się patrzy ;)
Napocząłem „Pisane krwią” i faktycznie duch Agathy natchnął Graham:) Jedyne co mam do zarzucenia, to przekład, od którego miejscami może nie zęby bolą, ale zgrzytają dość ostro. Zamierzam kiedyś powalczyć z oryginałem, a na razie skończyć to „Pisane” i sprawdzić trzy inne tomy:) Akurat były na cudnej wyprzedaży:)
.::Zacofany w lekturze::.
Nie kojarzę językowych zgrzytów, ale też ze mnie żaden znawca :)
A gdzie takie dobre rzeczy dają ze zniżką? Bo ja szukam tomu drugiego teraz – szaleństwo czytania w przypadkowej kolejności nie da mnie ;P
W dedalusie ze dwa miesiące temu po 7 zł występowały:P http://dedalus.pl/s/0/0/0/0/0/graham/0/0/0/0/0/0/0/0/graham/0.html
A zgrzyty są w rodzaju „cofnął się w tył”:P
W Badger’s Drift chyba się nikt nie cofał w tył, ale nic sobie za to nie dam uciąć. Nie jestem specjalnie wyczulona na takie kwiatki – jawny dyletant językowy się kłania krótko mówiąc ;P
Dzięki za namiar na Dedalusa, miałam co prawda nie zamawiać paczek książkowych (a w sieci inaczej się nie da), ale zbyt mi zasmakowała Graham, żebym mogła sobie odmówić teraz. Idę na shopping ;)
Miłego szopingu:) Każdy z tomów, który mam, tłumaczył ktoś inny, więc poziom pewnie jest zróżnicowany:)
U mnie również wszystkie trzy w przekładach innych osób. Co może niestety przekładać się na różny styl kolejnych tytułów :/
Mnie książki się całkiem podobały (poza ilością i kalibrem śmieci zamiatanych pod dywan w każdej wiosce), a serial jest według mnie jeszcze lepszy. :)
.::Ysabell::.
Serial już jest na celowniku, ale wolę przeczytać jeszcze jeden czy dwa tomy, żeby własne wyobrażenia bohaterów utrwalić :)
Swoją drogą: WSZYSCY znają książki Caroline Graham, to dlaczego tak cicho o nich???
Ja je czytałam już jakiś czas temu, wkrótce po wydaniu, kiedy mojego bloga nie było nawet w najśmielszych planach. :)
Więc podejrzewam, że cicho o nich, bo książki wydane aż (!) pięć lat temu, to dla wielu książkowych blogerów (bez niczyjej urazy, piszę ogólnie) już prehistoria. Na dodatek ani to nowość, ani klasyka…
A przeczytać przed obejrzeniem warto o tyle, że pierwsza seria była kręcona na podstawie książek, dopiero potem scenarzyści zaczęli się opierać na samych postaciach i wymyślać im własne zagadki (bardzo zgrabne zresztą).
Masz rację, pewnie jako nowości przeturlałyby się po blogach tam i nazad. Ale że tak zupełnie cicho? Zero rekomendacji, odnośników, porównań? Szkoda tak dobrych powieści kryminalnych.
Przymierzając się do serialu zauważyłam właśnie, że tytuły odcinków się pokrywają z tymi książkowymi i to mnie powstrzymało skutecznie. Zagadki papierowe jednak smakują mi bardziej ;) Serial zostanie na deser.
Okladka faktycznie odstraszajaca, nie cierpie gdy kadr z filmu jest uzywany jako strona tytulowa, ale to chyba taniej jest niz placic grafikowi za projekt ;). Poniewaz jestem miloscniczka jedynie brytyjskich kryminałow musze sie zabrac za czytanie tej Pani. A jesli tak cenisz angielska kalsyke gatunku to z czystym sumieniem polecam wałasnie Pania Grimes i jej pubowa serie kryminałow z inspektorem Jurym. Zwlaszcza dwa pierwsze tomy nie powinny Ci przyniesc zawodu.
.::Buksy::.
Książki Grimes stoją już „w poczekalni”, ale zawsze innym udaje się je ubiec w kolejce. Po „Hotelu Paradise” traktuję już autorkę jak pewniaka, więc nie ma potrzeby nadmuchiwać moich oczekiwań bardziej, chyba że jest wprost nieziemsko dobra w serii z Jurym ;)
Nie wiem czy perspektywa niskiej sprzedaży, spowodowana mało kuszącym dla oka obiektem, nie jest jednak gorszą strategią niż rachunek za sensownego grafika. Dużo słabsze książki wchodzą z impetem na rynek tylko za sprawą „urodziwych” okładek. W dzisiejszych czasach sama treść się nie obroni na rynku. Zresztą wydawnictwo GWP specjalizuje się w podręcznikach/poradnikach psychologicznych, więc wiedzę o psychologii sprzedaży mają w swoim realnym zasięgu ;P
Masz rację, okładka nie zachęca. Ale na szczęście Twoja recenzja zachęca bardzo! :)
.::Viconia::.
Cieszę się bardzo :)