Joseph Conrad JĄDRO CIEMNOŚCI

Niewiele znam książek równie uparcie i często przywoływanych przez kolejne pokolenia twórców. Aluzje i inspiracje, hołdy czy polemiki – bywają bardziej lub mniej jawne, jednak za każdym razem wymagają znajomości tekstu źródłowego, bez którego wymowa owych dzieł traci na sile i wyrazistości. Niewiele znam tekstów, które tak znakomicie znoszą próbę czasu, nie tylko nie starzejąc się, ale nabierając mocy i znaczenia w nowych okolicznościach dziejowych. „Jądro ciemności” Josepha Conrada to proza intensywna i poruszająca; drażniąca i zachwycająca równocześnie. Krótkim opowiadaniem autor demaskuje zakłamanie i odziera ze złudzeń swoich czytelników, ludzi cywilizowanych, ludzi kultury i postępu. Pozostawia nas w mroku ludzkich atawizmów i z nieznośnym poczuciem klęski: od upadku chroni nas jedynie siła przyzwyczajeń i wymuszona zgoda na strażników z sąsiedztwa.

Wychodząc od gawędy podróżniczej – bardzo popularnej i dobrze widzianej rozrywki w zasnutych tytoniowym dymem gabinetach XIX-wiecznych angielskich dżentelmenów, których wpływy i majątki często sięgały daleko poza granice jednego lądu – Conrad serwuje czytelnikom wyprawę w głąb człowieczeństwa. Świadomie i błyskotliwie wykorzystując uznane przez sobie współczesnych konwencje, dopuszcza się surowej i wnikliwej oceny poczynań „cywilizowanych” białych na terenach ich podbojów. Choć historia wyprawy ku sercu Afryki jest konfrontacją świata białych z autochtonami, to autor zdołał wysnuć z owego – ogranego zdawać by się mogło z dzisiejszej perspektywy – materiału uniwersalną przypowieść o spotkaniu człowieka z jego naturą, nieskrępowaną żadną kontrolą społeczną, bez narzuconych strażników moralności i obyczajów:

Kiedy pod nogami macie twardy bruk, a wokół bliźnich gotowych was rozbawić lub napaść, gdy stąpacie delikatnie między rzeźnikiem a policjantem, w świętym strachu przed skandalem, gilotyną lub domem wariatów – czy umiecie sobie wyobrazić, w jakie przedwieczne, pierwotne rejony może człowieka doprowadzić nieskrępowana wędrówka drogą samotności, kompletnej samotności, bez policjanta, drogą ciszy, kompletnej ciszy, gdzie nie usłyszy się uprzejmego bliźniego, ostrzegawczego szeptu opinii publicznej?

O tym, jak cienka i nietrwała jest na nas powłoczka cywilizacyjnych szlifów. O tym, że niebo gwieździste nad nami, nie gwarantuje prawa moralnego w człowieku. O tym, jak w imię wyższej cywilizacji, z hipokryzją głoszącej na sztandarach dobrze brzmiące hasła postępu i moralnego przesłania, ludzie szerzą wyrachowany i bezwzględny wyzysk na innych kulturach. O tym, jak chętnie godzimy się na taką zakłamaną rzeczywistość. O tym, jak niedaleko odeszliśmy od prymitywnych praktyk naszych przodków, od których może nie zdołamy odejść nigdy, jak nie zdołamy nigdy uciec od siebie samych. O tym, jak niebezpieczni jesteśmy, gdy uśpi się naszą czujność, powtarzając nam, że cywilizacja to my. O tym, i nie tylko, przypomina nam Conrad w „Jądrze ciemności”.

Mnogość interpretacji i uniwersalność tej książki zapewniają bogactwo materiału do przemyśleń, choć nie gwarantują przyjemnych chwil spędzonych z samym sobą. Zaś odarcie z romantycznych szat kolonialnej epoki europejskich zawłaszczeń odległych ziem i podporządkowywania sobie obcych kultur, już nigdy nie zapewni nam porcji beztroskiej rozrywki, kiedy ten oficjalny miraż wzniosłych idei przysłonią obrazy niewyobrażalnej brutalności, ludobójstwa i krwawych nadużyć.

Bez znajomości „Jądra ciemności” Josepha Conrada niemożliwym jest odczytanie licznych dzieł XX- i XXI-wiecznych twórców. Z kolei znajomość opowiadania Conrada obnaża w wielu przypadkach wtórność, miałkość i bezradność artystów mierzących się z tym utworem. To jednak niewielka cena za obcowanie z literaturą wybitną i porywającą.

Joseph Conrad, Jądro ciemności, 2011, Znak

9 thoughts on “Joseph Conrad JĄDRO CIEMNOŚCI

  1. Zgadzam się z tym co napisałaś w 100%. W tym opowiadaniu Conrad był demaskatorem naszej obłudy, „misji cywilizacyjnej” białego człowieka. Także jest to świetne studium władzy i jej wpływu na osobowość człowieka, na jego zachowanie. „Wytępić wszystkie te bestie!” – te słowa zapisane na marginesie broszurki ręka Kurtza są wg mnie znaczącą puentą tego utworu.
    I jeśli się nie mylę to chyba pod wpływem lektury „Jądra ciemności” Sven Lindqvist napisał swoją książkę o Afryce.
    Jest też film Coppoli inspirowany tym opowiadaniem Conrada – „Czas apokalipsy”

    • Balbina64,
      Wartych odnotowania jest tam wiele szczegółowych pomysłów Conrada. I cała symbolika, i atmosfera grozy i świetne umiejscowienie kobiety epoki wiktoriańskiej, która stać miała na straży porządku chrześcijańskiego, a w rzeczywistości zapewniała przyzwolenie i gwarantowała pewien status quo. Bowiem Marlowe nie tylko oszczędził Narzeczonej zgryzot kłamiąc, ale w pewien przewrotny sposób krótko określił jej rolę w tym wszystkim: Zgroza!
      W ogóle ostatnie słowa Kurtza to studnia interpretacyjna. Tak sądzę. Książka jest niesamowita i już. Zdecydowałam się napisać mniej, niż więcej – w przeciwnym razie mogłoby się to skończyć cyklem conradowskim :)

      I w końcu mogę po film Coppoli sięgnąć :)

  2. Miły zbieg okoliczności, bo dzisiaj w Płaszczu gości… Joseph Conrad. :) Synchronizacja idealna.
    Moje odczucia w czasie lektury „Jądra ciemności” były bardzo podobne do Twoich. Oby u Ciebie nie nastąpiła teraz faza zobojętnienia na uroki innych książek. U mnie tak właśnie było i trwało przez kilka tygodni. :)
    Jak oceniasz przekład? Czytałam, że jest świetny.
    „Czas Apokalipsy” oglądałam przed przeczytaniem książki i choć nie znałam pierwowzoru literackiego, byłam wstrząśnięta.
    P.S.
    Bardzo ładny minimalistyczny nowy wystrój, ale gdzie jest dziewczynka z kotkiem? :(

    • Lirael,
      Conrada czytałam w połowie września mniej więcej, ale musiałam sobie dać czas na ochłonięcie przed napisaniem czegokolwiek, inaczej miotałabym się tutaj, gubiąc myśli, a goniąc szczegóły :) I podobnie do Ciebie: okres wybrzydzania w innych książkach również nastąpił. To chyba najlepsza reklama dla autora, gdy swoją sztuką słowa podnosi poprzeczkę innym.

      Przekład jest rewelacyjny, jak również posłowie tłumaczki, które pozwoliło mi uporządkować niektóre wrażenia po lekturze. Miałam porównanie z dwoma innymi tłumaczeniami i pozostanę przy Magdzie Heydel (po cichu licząc na więcej Conrada w jej wykonaniu). Pierwszy raz proza Conrada tak mną poruszyła – do tej pory rozumiałam jego zamysły, słyszałam ironię, ceniłam umysł, ale nie potrafiłam przeżywać. Polecam teraz wszystkim zrażonym do jego książek nowy przekład :)

      PS. Szablon faktycznie minimalistyczny, bo trochę porządków mi się zachciało. Ale niestety twórcy nie przewidzieli w nagłówku żadnej grafiki. Możliwe, że to jeszcze nie koniec zmian i obrazek w jakiejś formie wróci :)

      • Ja też tuż po przeczytaniu bałam się, że w ogóle nic nie będę w stanie powiedzieć na temat tej książki. Słuszna uwaga, że lektura „Jądra ciemności” to nie są szczególnie przyjemne chwile, ale mimo wszystko warto.
        Mam nadzieje, ze uda mi się przynajmniej przejrzeć nowy przekład, w każdym razie bardzo mnie do tego zachęciłaś.
        Powrotu dziewczynki z kotem wyglądam, choć oczywiście rozumiem potrzebę zmiany szablonu, bo sama ją co jakiś czas odczuwam. :)

        • Nie zdawałam sobie sprawy jak drobne różnice w słownictwie i stylu tłumacza silnie wpływają na percepcję całego dzieła. Warto, widać, nie tylko wznawiać klasykę, ale i odświeżać jej przekłady.

          Trudno się pisze o dobrych książkach, a o tych wybitnych – to prawie paraliżujące zadanie. Ale jak mus to mus, skoro taki profil bloga sobie człowiek obrał w swej naiwności ;)

    • Iza,
      Myślę, że przy tej książce każda powtórka wniesie coś nowego. We mnie zostało wiele pytań i niejasności po lekturze. Ale też zupełnie inaczej widzę teraz Dostojewskiego czy Sabato. Jakiś wspólny mianownik i sens w ich prozie się pojawia. Chaos myśli i wrażeń, jak widać :)
      A Narzeczona (tak ją nazywano?) nie przypadkiem się pojawia i nie przypadkiem nie ma imienia jak sądzę. W tym opowiadaniu wszystko jest niezwykle precyzyjne, nawet niedomówienia.

  3. Aż mi się zachciało Conrada! Jestem w głębokim szoku, bo wydawało mi się, że po wymęczonym w szkole „Lordzie Jimie”, przełkniętej ledwo „Smudze cienia” i nigdy nie dokończonym „Nostromo” mam uraz do twórczości Conrada na wieki wieków amen. Ten Twój jeden post odmienił mi światopogląd… Niedobra! :)
    To mówisz, że to także sprawa przekładu? Panią Heydel znam z jednego wykładu na temat literatury angielskiej i sprawiła na mnie wówczas sympatyczne wrażenie ogromnej pasjonatki, może to dlatego ^^ Chyba poszukam, choć na razie mam Lessing i dodatkowo rozpływam się nad „Listami” Osieckiej i Przybory, ale jeśli chęć mi się utrzyma, to prawdopodobnie po „Jądro ciemności” sięgnę. I świat się skończy ^^ Pozdrawiam!

Dodaj komentarz