Jane Austen PERSWAZJE



(…) osoba ulegająca perswazjom może być niekiedy równie odpowiednim materiałem na szczęśliwego człowieka, co osoba nieustępliwa.”*

Przeczytałam „Perswazje” dwukrotnie. W przeciągu dwóch miesięcy. I na tym wyniku nie poprzestanę zapewne. Żadna z trzech głośniejszych i popularniejszych powieści autorki (myślę o „Dumie i uprzedzeniu”, „Emmie” oraz „Rozważnej i romantycznej”) nie dotknęła mnie w podobny sposób. Ostatnia w pełni ukończona powieść angielskiej pisarki, wydana już po jej śmierci, zaskakuje – to Jane Austen pełna zagadek i niespodzianek. Dojrzalsza, powściągliwsza i delikatniejsza, bez uszczerbku dla precyzji myśli i celności sformułowań. W tej prozie nadal bije serce autorki i czuć jej obecność. Zdaje się na wskroś autobiograficzna, choć niekoniecznie w warstwie fabularnej. Czterdziestoletnia, gwałtownie podupadająca na zdrowiu Jane wkraczała właśnie w nowy etap swojej twórczości. Co by było, gdyby…?

Jane Austen pisała o tym, co było jej bliskie. Perypetie związane z zamążpójściem stanowiły w jej epoce swoisty cel i sens życia kobiety. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że winne są tutaj romantyczne skłonności czy wyjątkowe upodobania do miłosnych uniesień ówczesnych panien. Wprost przeciwnie – kobieta musiała mieć głowę na karku, twardo stąpać po ziemi i kierować się w swoich poczynaniach mało powabnym praktycyzmem. Dobrze, jeśli szło to w parze z uczuciem, ale i bez niego gra warta była świeczki. Tylko trafny ożenek zapewnić mógł bowiem niewiastom pozycję, a przede wszystkim – bezpieczeństwo ekonomiczne. Niezależne, błyskotliwe umysły były w cenie, tylko jeśli stanowiły integralną część męskiego osobnika. Gorszyły więc wielu współczesnych pisarce czytelników niepokorne bohaterki Austen. Aż do „Perswazji”, gdzie poznajemy Annę Elliot: łagodną, spokojną i rozsądną pannę. Idealna kandydatka na żonę, z nazwiskiem i koligacjami pierwszego sortu, a jednak dobiegająca trzydziestki stara panna. Lata płochej świeżości ma już więc za sobą, przy boku bagaż doświadczeń, a w perspektywie samotność i niepewność jutra. Autorka nie ugięła się jednak pod presją społeczną, raczej dostrzegła siłę drzemiącą w zwyczajności. Stworzyła przy tym szereg niezwykle ciekawych postaci, pełniejszych niż dotychczas, umiejętnie skonfrontowanych z opinią otoczenia, dzięki czemu narracja opowieści zyskała na dystansie.

„Perswazje” są więc nietypowe. Dosadniejsze i bezwzględniejsze w ocenie świata, a przy tym delikatniejsze w ujęciu. Skierowane na emocje i myśli bohaterów, z lekkim zacięciem psychologicznym nawet, ale nadal bliskie wnikliwej ocenie rzeczywistości. Niezwykle romantyczne i odważnie czułe w wyznaniach, choć dalekie od taniej romansowości i powierzchownej tkliwości. Pełne wyczuwalnego napięcia między bohaterami, przy oszczędnym użyciu środków. Jane Austen nadal bawi. Nie jest to już jednak tak figlarna i beztroska satyra, kosztem wytykanych palcem przywar czy słabostek ludzkich. Trzeba rozglądać się uważniej, by uchwycić jej subtelny uśmiech. Kolejne zdania i akapity autorki to miniarcydziełka sztuki wysławiania się. Jej precyzyjność wywodu i trafność konkluzji zachwycają. Wchodzę w jej kręte i malownicze uliczki myśli, które za każdym razem pomysłowo wiodą urzeczonego czytelnika, aż do z góry obranego miejsca zaskakującym szlakiem słów. Jak to się czyta! Jak trudno się o tym pisze…

Oczywiście Jane Austen nie potrzebuje mojej rekomendacji – jej twórczość daje sobie świetnie radę bez tego, i to od przeszło dwóch stuleci. A jednak myślę, że warto przypominać, że jej powieści nie kończą się na historii chmurnego pana Darcy’ego czy energicznej Emmy. „Perswazje” zasługują na nie mniejszą uwagę. Pod powierzchnią tej prostej z pozoru historii, przywodzącej na myśl Kopciuszka, drzemie wspaniała opowieść o wierności sobie, o sile ludzkich przekonań i o potrzebie miłości. Jakżeby inaczej. Jest to przecież głos kobiety, która nie kupiła sobie małżeństwem spokoju ducha, ale wybrała uczciwość w uczuciach wobec siebie i innych. Swoim czytelnikom pozostawiając świat idealnych zakończeń.

*Jane Austen, Perswazje, Prószyński i S-ka, 1996, s. 117

54 thoughts on “Jane Austen PERSWAZJE

    • .::Kornwalia::.
      U mnie niepostrzeżenie i samowolnie włączył się tryb ‚slow reading’, więc beztrosko powtarzam sobie co nieco, przeglądam starsze lektury, podczytuję przypadkowe fragmenty, szukam różnych informacji okołoksiążkowych. Totalne lenistwo – polecam :)

  1. Bardzo się trudbno pisze o takich ksiązkach, wiem coś o tym.
    Wstępny cytat bardzo zachęcający.
    No i czy musze dodawać, że musze powtórzyć tę lekturę? Ech.

    • .::Iza::.
      Zazwyczaj, ku zachęcie, przytaczany jest taki urywek „Perswazji”:
      „Zmuszona za młodu do rozwagi, z wiekiem dojrzała do romantyczności: to naturalne konsekwencje nienaturalnego początku.” Też zgrabnie :)

  2. Nie czytałam tej książki Austin.
    Skoro jednak kusisz tak bardzo, a ja byłam zachwycona jej wcześniejszą twórczością to ta książka na pewno przypadnie mi do gustu :)

  3. „Perswazje” razem z „Dumą i uprzedzeniem” to nie tylko moje ulubione książki Jane Austen, ale również jedne z ulubionych książek wogóle. Do „Perswazji” wracałam już kilka raz i tak jak ty wiem, że na tym się nie skończy…
    Nie wiem czy oglądałaś film BBC z 2007 roku z Sally Hawkins w roli głównej? Ja oglądam go równie często jak czytam książkę i pomimo, że istnieją pewne niezgodności z pierwowzorem książkowym uważam, że jest świetny. Ponadto Kapitan Wentworth grzechu warty…:) Polecam!

    • .::Paula::.
      Nie widziałam ekranizacji, dlatego wszystko było dla mnie w tej historii nowe i zaskakujące :) Ale adaptacje BBC bardzo lubię (oprócz starszej wersji „Rozważnej i romantycznej” może), więc poszukam i obejrzę. Dzięki za nakierowanie, bo sama bym nie pomyślała, żeby sprawdzić.

  4. Też bardzo lubię „Perswazje”. I tak jestem najbardziej zakochana w „Dumie i uprzedzeniu”, ale w moim rankingu o drugie miejsce z „Perswazjami” może konkurować co najwyżej „Emma”. ;) Masz rację, to trochę inna książka – i świetna.

    • .::Ultramaryna::.
      Zastanawiam się, czy nie powinnam teraz wrócić do „Dumy i uprzedzenia”, zweryfikować wrażenia, ugruntować opinie. Ale po „Perswazjach” zupełnie mnie tam nie ciągnie :)

  5. A ja wciąż odkładam tę lekturę na później… Może szybciej obejrzę ekranizację i to mnie zmobilizuje do sięgnięcia po książkę.

    • .::Eireann::.
      Chciałabym Cię powstrzymać w tej chwili przed taką ‚nierozwagą’ ;) Najpierw Austen, potem filmy! Naprawdę warto odkryć tę historię słowami pisarki; jest tak osobista, czego obraz nie jest w stanie uchwycić. Namawiam :)

      • To może Cię posłucham… Mam dość specyficzny stosunek do Austen – uwielbiam ekranizacje, ale ciężko mi idzie czytanie książek (!). Nie wiem, skąd to się bierze. „Emmę” zarzuciłam po 78 stronie, „Dumę i uprzedzenie” przeczytałam po ekranizacji BBC (w całości i z przyjemnością). „Perswazje” już raz miałam w ręku, ale odłożyłam ze strachu, że powtórzy się historia z „Emmą”… Może to jeszcze nie „mój czas na Austen”? ;-)

        • Wiesz, naście lat temu chwyciłam za „Rozważną i romantyczną” i męczyłam się przy tej powieści okrutnie. Styl autorki, który teraz mnie urzeka pomysłowymi wywodami, wówczas wydał mi się po prostu nieznośnie zawiły. Rozumiem więc, że nie każda jej książka i nie w każdym momencie życia będzie się podobać. Ale warto ponawiać próby, by w końcu przeżyć jej prozę całym sobą.
          Zrzuć winę na „Emmę” i spróbuj przy następnej okazji z innym tytułem, np. „Perswazjami” ;)

          • Jakbym o swoich doświadczeniach czytała ;-). Posłucham zatem Twojej rady :-). Poczekam tylko, aż będę miała chęć na angielską powieść. Pozdrawiam!

  6. Ale to pięknie napisałaś… Zbiegiem okoliczności jest to, że dzisiaj podczas zakupów w Carrefourze trafiłam na prawdziwe perełki – książki Jane Austen i inny klasyków za niecałe 7 złotych !! Wyszłam z „Opactwem Northanger” ( jedna z chyba dwóch książek Austen jakiej nie czytałam) i z „Niebezpiecznymi związkami”, na które też miałam ochotę od dłuższego czasu.
    Słodki jest powrót do prozy Austen :)

    • .::Arsenko::.
      „Niebezpieczne związki” zachwyciły mnie w ubiegłym roku. To kolejna książka do której z przyjemnością wracam i podczytuję. Mam nadzieję, że i Ciebie uwiedzie :)
      A „Opactwa…” również nie czytałam jeszcze – z tego co wiem, to parodia modnej wówczas powieści gotyckiej i jedna z pierwszych napisanych przez Jane historii. Może zatem zaskoczyć. Albo przynajmniej ubawić ;)

  7. Dla mnie „Perswazje” są na pierwszym miejscu, zdecydowanie przed „DiU” :)

    A z ekranizacji to mnie się dużo bardziej podoba ta wcześniejsza z Ciaranem Hindsem – pięknie jest tam ukazana przemiana Anne z szarej myszki w piękną kobietę i lepiej pokazano kluczowy moment – listu :)

    • .::Maniaczytania::.
      Jest zatem więcej ekranizacji? Nie słyszałam o żadnej do tej pory. Albo „Perswazje” są mniej popularne, albo ja jestem wyjątkowo nieobyta ;) Poszukam obu w takim razie.

      „Perswazje” SĄ po prostu najlepsze, ale głosić można, co się komu podoba ;P

        • Tak też zrobię, choć przyznam, że zasługa w tym duża (nie)dostępności drugiej wersji filmu ;) Kupię na razie to, co dają, a za nowszą ekranizacją przyjdzie się rozglądać w przyszłości.

          PS. Na plakatach filmowych obie obsady wydają mi się dziwne :P Mam nadal swoje własne wyobrażenia o bohaterach, więc zapowiada się gwałt na psychice!

  8. Miałam podobne wrażenia po lekturze „Mansfield Park” – wydawała mi się ta książka zupełnie inna niż te „czołowe” powieści Austen, dojrzalsza, bardziej zaangażowana, staranniej napisana, i sama główna bohaterka była bardziej interesująca, mimo że nie tak barwna jak Lizzy czy Emma. „Perswazji” jeszcze nie czytałam, ale już czekają – myślę, że dzięki Twojej recenzji przesunę je trochę do przodu w kolejce :)

    • .::Naia::.
      Witam serdecznie :)

      Z pobieżnego rekonesansu wynika, iż „DiU”, „RiR” oraz „Opatctwo…” to powieści napisane jeszcze w XVIII wieku, w okresie młodzieńczym, pełnym ufności w przyszłość jak sądzę. Kolejne jej książki powstawały zaś w drugim dziesięcioleciu XIX wieku – wielkie zmiany w świecie (rewolucje, Napoleony i te sprawy), a i Austen była już wówczas dojrzalszą osobą (ponad trzydziestoletnią czyli starą panną według ówczesnych standardów). Co dziwne, nie dostrzegłam aż takich zmian stylu w przypadku „Emmy”, a jej powstawanie bezpośrednio poprzedzało pisanie „Perswazji” – może za młoda byłam czytając? Za to „Mansfield Park” uznawany jest powszechnie za trudną w odbiorze pozycję dla współczesnego czytelnika – niestety nadal nie wiem czemu, ponieważ to lektura przyszłości dla mnie :) Jestem teraz bardzo ciekawa tej powieści, widząc tak korzystną dynamikę rozwoju twórczości Jane Austen.

      • O popatrz, nie wiedziałam że „Emma” jest jedną z tych późniejszych powieści Austen, też odniosłam wrażenie, że bliżej jej raczej do „Dumy i uprzedzenia” chociażby… Jeśli o „Mansfield Park” chodzi to rzeczywiście widać tutaj wpływ wielkich zmian na świecie oraz większej dojrzałości autorki. Zresztą motyw rewolucji obyczajowej, zanikania starych zwyczajów, rosnącego braku poszanowania dla tradycji odgrywa tutaj niezwykle istotną rolę i też dzięki temu ta książka tak mi przypadła do gustu – pokazała zupełnie inną Jane Austen, niż ta powszechnie znana, zainteresowaną kwestiami społecznymi, światopoglądowymi, a nie tylko opisującą zawiłości relacji damsko-męskich (choć i to oczywiście robi po mistrzowsku). Też natknęłam się wcześniej na opinie, że „Mansfield Park” to raczej trudna lektura i spodziewałam się nie wiadomo czego, tymczasem obawy moje okazały się bezpodstawne. Może i nie jest tak lekka jak niektóre powieści Jane, ale ciężka też nie jest. Polecam Ci ją gorąco.

        I dziękuję za miłe przyjęcie :)

        • Naia, to co napisałaś o „Mansfield Park” brzmi naprawdę ciekawie. Będzie to pewnie moja kolejna lektura z dorobku Austen – „Opactwo…” i drobiazgi zostawię sobie na koniec zatem :)

    • Ja za Fanny Price nie przepadam – nie rozumiem tego jej bezkrytycznego uwielbienia dla świętoszkowatego hipokryty Edmunda. Większą sympatią obdarzyłam Mary Crawford;).

      • .::Elenoir::.
        Miło mi, że zawitałaś do mnie :)
        „Mansfield Park” budzi emocje z tego co widzę, tym bardziej jestem zaintrygowana tą powieścią. Sądziłam, że Austen zaludniała swoje historie jednoznacznymi typami ludzkimi. Tak przynajmniej wynika z moich doświadczeń.

        • Zabawne jest w przypadku Fanny, że według autorki, z tego co wiem, miała to być postać jednoznacznie dobra i budząca sympatię (czytałam gdzieś, że Austen tworząc postać panny Price wzorowała się na jakiejś swojej kuzynce, którą bardzo kochała, niejako oddając jej w ten sposób hołd), tymczasem, jak wynika z moich obserwacji, wśród czytelników na ogół sprawia wrażenie jednoznacznie odwrotne – jak w u Elenoir ;) O ile Edward rzeczywiście nie był oszałamiającym ideałem męskości i czasem irytował, to samą Fanny polubiłam właśnie za to że była tak niezmienna, jej uczucie trwałe, można było na niej polegać. Choć nigdy się nie wychylała i cierpliwie czekała na swoje pięć minut (a także potulnie znosiła okropne traktowanie i wieczne wymówki cioteczki Norris – nie wiem, czy jakaś postać w literaturze bardziej budziła we mnie mordercze instynkty niż ta kobieta), zawsze była „pod ręką” kiedy potrzebna była jej pomoc. A Mary Crawford… no cóż, na pewno była to postać bardziej wyrazista ale zgodnie z intencjami autorki na mnie zrobiła wrażenie interesownej zołzy :)

          Maiooffko, przeczytaj koniecznie, ciekawa jestem i Twojego głosu w tej dyskusji ;)

          • Ja Fanny i Edwarda zawsze bardzo lubiłam, a Mary Crowford nie znosiłam, więc postępowałam zgodnie z zamiarem autorki, jak rozumiem… :)

            W „Mansfield Park” najbardziej fascynuje mnie to, że gdyby nie jeden splot okoliczności, cała książka zakończyła by się zupełnie inaczej, a i tak bohaterowie byliby z tego obrotu rzeczy zadowoleni. To bardzo specyficzny zabieg i kiedyś bardzo przeciwko tej myśli protestowałam.

            A co z Eleonorą, Naiu? Czy jest ktoś kto jej nie lubi?

          • Naia, z biografii Jane kojarzę jej ukochaną bratanicę Fanny (ta sama, której doradza w sprawach ożenku w filmie „Miss Austen regrets” – swoją drogą obraz piękny i dający trochę do myślenia, więc przy okazji polecam), może więc na niej wzorowała się pisarka?
            Przeczytam na pewno, tylko potrzebuję oddechu po „Perswazjach” :)

            • Maiooffko – o, to pewnie o tę krewną chodziło, nie skojarzyłam, że bohaterka odziedziczyła po niej nawet imię :) a o filmie nie słyszałam, ale poszperam, bo brzmi ciekawie. Ysabell – faktycznie, bardzo mało brakowało, ażeby wszystko skończyło się inaczej. Ale sądzę, że tak czy siak w końcu szydło by z worka wyszło i oczęta by się otworzyły, lepiej, że stało się to wcześniej niż później :) na temat Eleonory wypowiedzieć się nie mogę, bo nie czytałam „Rozważnej i romantycznej” (wiem, wstyd…).

              A w ogóle to w poście powyżej pokręciłam imiona i widzę, że i Ysabell nieświadomie ten błąd przejęła ;) – nie Edward, a Edmund :)

          • Fanny była tak dobra, że aż śmiertelnie nudna. Nie lubię takich powieściowych bohaterek. Owszem, Mary była interesowna, ale wcale nie bardziej niż większość jej rówieśniczek – po prostu się z tym tak nie kryła.

            • Naia, film opowiada o ostatnich latach życia Jane, więc zakończenie nie należy do optymistycznych. Wymowa obrazu również, co zdradza już tytuł. Po części film oparty został na znanych faktach i listach ocalałych po pisarce, a po części to taka prywatna interpretacja twórców, jaka mogła wówczas być Jane. Wart uwagi moim zdaniem, zwłaszcza, że w Polsce tak trudno o jakąkolwiek biografię.

              Elenoir, Anna Elliot przypomina zatem Fanny. Jest na każde wezwanie interesownych zołz, układna, cicha, miła i potulna. Trochę jak bajkowy Kopciuszek. Początkowo mnie to nawet drażniło, ale później górę wzięły inne elementy powieści. To tak tytułem ostrzeżenia ;)

  9. Mnie się podobała i ekranizacja, i powieść. Mniej znana, a raczej, rzadziej wspominana, bo jak sie mówi o JA to zawsze Rozważna i romantyczna czy Duma i… a ja lubię też jej inne i nie mogłabym powiedzieć, którą najbardziej. Na pewno Perswazje bardziej niż Dumę i uprzedzenie

    • .::Kasia.eire::.
      Witamy w klubie mniejszości zatem ;)
      Wydaje mi się, że ‚Perswazje’ są jednak mniej znane. Humor „DiU” czy „Emmy” to bardzo nośny element tej prozy. Literackich, filmowych czy ogólnie kulturowych nawiązań i odniesień do tych powieści jest mnóstwo. Do skojarzeń z „Perswazjami” trudno się odwoływać w chwili, gdy odbiorcy nie znają pierwowzoru. Wartość tej powieści zdaje mi się mniej widowiskowa, może to dlatego?

  10. Strasznie dawno to czytalam, nie wiem czy słusznie, ale na mysl o tej ksiazce pamiec mi podsyla jakis mglisty obraz wybrzeza i dominujacego smutku. A swoja drogą straszne to byly czasy, kiedy piętnastka nie miala czasu na beztroskę, bo musiala sobie zabezpieczyc przyszłosc znajdujac odpowiedniego malzonka. Po dwudzieste była juz starą panną, po trzydziestce niechcianym dziwadłem. Kiedys ogladalam taki brytyjski reality show, ktory polegal na tym, ze uczestnicy zyli zgodnie z zasadami panujacmi w 19 wieku. Na wlasna prosbe show opuscila trzydzestoparoletnia singielka, bo nie mogla zniesc warunkow życia, jakie jej narzucono.

    • .::Buksy::.
      Zapewne zapamiętałaś sceny z Lyme, gdzie ma miejsce pewien wypadek, którego skutki zdają się przesądzać o uczuciach dawnego wybranka Anny :)

      Myślę, że z naszej perspektywy epoka ta wydaje się znacznie gorsza, ponieważ my znamy smak wolności i stosunkowo powszechnego równouprawnienia. Ciekawe co z naszej obyczajowości wyda się przyszłym pokoleniom bezdusznym i zacofanym przeżytkiem?

  11. „Perswazje” to i moja ulubiona książka tej autorki. I mimo, że uwielbiam prawie wszystkie jej książki (poza „Emmą”, którą tylko lubię, a i to nie zawsze), to żadna nie może zagrozić jej pozycji… Czytałam ją już wielokrotnie (dokładnie nie liczyłam, ale pewnie zbliżam się do dziesięciu) i nie mam zamiaru zmienić zdania.

    Z ekranizacji też bardziej podobała mi się ta starsza, ale na Twoim miejscu odczekałabym moment po przeczytaniu, bo bez tego każda ekranizacja może być gwałtem na psychice… Ale ciekawa jestem Twoich wrażeń.

    No i koniecznie sięgnij po pozostałe „Austenki”, których jeszcze nie czytałaś i napisz równie piękne recenzje. :)

    • .::Ysabell::.
      Ja tak rzadko wracam do przeczytanych tekstów, że owa powtórka – i to poczyniona w tak krótkim czasie, nie spowodowana przy tym żadną amnezją – wydała mi się godna odnotowania :) I niezwykle mnie cieszy, że tyle osób wyróżnia jednak „Perswazje” w swoich prywatnych rankingach. Miałam wrażenie, że wszędzie króluje tylko „DiU”.

      Filmy obejrzę dopiero, gdy nabędę, więc siłą rzeczy minie chwila :) Choć wersja starsza jest bardziej dostępna, dlatego z pewnością będzie pierwsza w kolejce.

  12. Jaka poruszająca recenzja! Gdybyś jeszcze zacytowała słynny list, to mogłaby się stać wręcz recenzją wzorcową ;)
    Wydaje mi się, że temat miłości dojrzałej lub miłości – ujmijmy to jako- osób dojrzałych jest zwykle mniej atrakcjny od miłości pierwszej, młodzieńczej czy tej jednej jedynej. A czy stereotypy są kiedykolwiek słuszne, to już inna sprawa.

    Większość już wyżej powiedziano, też bardziej namawiam do ekranizacji BBC z 1995 niż do ekranizacji ITV z 2006 (?), tam szczególnie końcówka wywołuje chęć postawienia przed sądem odpowiedzialnych za takie zniekształcanie klasyki ;)

    • .::Pemberley::.
      Dzięki serdeczne :)
      Przytoczenie listu, choćby fragmentarycznie, mogłoby nieopatrznie popsuć komuś niespodziankę płynącą ze stopniowo rozwijającej się fabuły. Tym się kierują ‚wydzierając’ cytaty z książek – przede wszystkim nie szkodzić ;)

  13. kusisz bardzo tą recenzją.. wpisuję „Perswazje” na listę życzeń i zaczynam szukać na allegro, bo wychodzi na to, że wstyd tej pozycji nie znać

Dodaj odpowiedź do maiooffka Anuluj pisanie odpowiedzi