…A gdy będzie w zimie tęgi mróz na dworze, zapachnie nam lato gdy KSIĄŻKĘ otworzę…*

Chwalenie się stanem posiadania to stały punkt miesiąca (albo i kilka punktów) na moim blogu, więc i październik zasługuje na stosowną notkę. Co ważne, większość książek to zakupy wrześniowe, które tak długo do mnie zmierzały, że na swój pokaz nie zdążyły. Co ważniejsze, w związku z planowanym ograniczeniem zakupów (przez pewien czas, ale jeszcze nie wiem jak długi), które to zostało zainspirowane strategią Susan Hill (dzięki czemu łatwiej będzie mi zgłębiać zawartość własnej biblioteczki bez pokus zewnętrznych), nabytki aktualne są bardzo skromne. I tak ma być. Znając siebie, nie rezygnuję zupełnie z zakupów, ale ograniczam fundusz do marnej „setki” (!), którą mogę przeznaczyć miesięcznie na okazyjne sztuki. Nie ukrywam, że liczę na świąteczne obłowienie się i wszelkie inne okazje nie podlegające restrykcjom ;))

A teraz przejdźmy do chwalipięctwa.

Od góry:

  • Listy do Mileny” Kafki i „Ballada o smutnej knajpie” McCullers – własne tropy, wielkie niespodzianki jeszcze;
  • dwa tytuły z wydawnictwa Czarne: „Sańkja” i „Toast za przodków” – obaj autorzy wychwalani, więc nadzieje są spore;
  • różne takie, widoczne, poszukiwane, zaległe, zdobyte wrześniową porą;

Stoją dostojnie:

  • W ogrodzie pamięci” J. Olczak – Ronikier – odkąd usłyszałam o tej książce (niedawno), musiałam ją zdobyć i jest to najnowszy nabytek, w ramach październikowej okrojonej puli;
  • Dziewczynka w czerwonym….” Ligockiej – ile to już lat tego szukałam?! A musiało się trafić dopiero, gdy zakupy są na kartki prawie…
  • Na dobre i na złe” Maeve Binchy – okładka nie zapowiada nic dla mnie, ale Kasia (Notatki Coolturalne) tak dobrze o autorce pisała, że zdecydowałam podjąć to ryzyko;
  • pozostałe nie mniej ważne, ale pisać o każdej nie ma sensu przed przeczytaniem, prawda?

Nadal jesteśmy w kręgu wrześniowych łowów:

  • The Other Queen” P. Gregory – po lekturze Byatt postanowiłam poznać angielską historię trochę lepiej, i może język też;
  • Serce to samotny myśliwy” McCullers – inspiracja podsunięta przez Mazzucco w „Tak ukochana”, ciekawa postać autorki, kultowa powieść amerykańska,
  • Dzienniki” Nałkowskiej – może odnajdę w tych tomach ducha „Kobiet”?
  • Szklany klosz” Sylvia Plath – doczekałam się wznowienia i nie było już wymówek: MAM!
  • Tajny agent Jaime Bunda” Pepetela – Afryka i kryminalna zagadka: to musi się spodobać!
  • Zatrute ciasteczko” A.Bradley – MAM MAM MAM! ! ! Ciężko było żyć bez tej książki na półce ;)
  • Tamara Łempicka” L.Claridge – biografia artystki i kawałek epoki przy okazji, zapowiada się smakowicie, przyznajcie;
  • Andersen” w biografii – seria coraz ładniej wygląda na półce ;P

A na deser słabe zdjęcie, ale książkom nic nie brak:

  • Ymar” M.M. Kałużyńska – wygrana u Prowincjonalnej Nauczycielki; pierwsza taka, więc radości co niemiara, dziękuję raz jeszcze :)
  • Opętanie” A.S.Byatt – już czytam, a to dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka;
  • Le Fanu, Joyce i Lessing to październikowa dyspensa, ponieważ takie okazje piechotą nie chodzą; „Pod skórą” i „Spacer w cieniu” to dwa pierwsze tomy autobiografii noblistki, tylko już nie wiem czy zacząć od nich czy od którejś powieści z jej dorobku?
  • „Noce i dnie” Dąbrowskiej – jestem jedyną Polką, która nie widziała serialu, ponieważ czekała aż przeczyta pierwowzór, tak sądzę przynajmniej.

Obym wytrwała w postanowieniu i wystrzegała się pokus wszelkich. Bo jeśli nie, to kiedy to wszystko przeczytam?

*Maria Kownacka, W spiżarni, ( wyróżnione drobne przeinaczenie własne)

34 thoughts on “…A gdy będzie w zimie tęgi mróz na dworze, zapachnie nam lato gdy KSIĄŻKĘ otworzę…*

  1. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Tej jeszcze nie czytałam, ale też mam w tym wydaniu i sięgnę po nią wkrótce. O ile pamiętam traktuje o czasach wojennych i dziaciach wysłanych z UK do Irlandii między innymi, ‚na przechowanie’ z regionów zagrożonych nalotami. Bardzo dla nich drażliwy temat tutaj, bo pomysł był dobry, ale nie wszędzie dobrze to się skończyło

  2. A miałam na myśli Na dobre i na złe Maeve Binchy. Poza tym mam prośbę, możesz mi powiedzieć, czy czcionka w Opętaniu jest mała czy normalna? Bo wydanie angielskie, które mam ma takie małe literki, że nie jestem w stanie czytać. Pierwsze wydanie polskie też podobno nie było lepsze

  3. .::Ultramaryna::.
    Następne miesiące będą już dużo skromniejsze (oby), więc w końcu zacznę czytać a nie tylko kupować ;) Czas wielkich zmian.

    .::Kornwalio::.
    Oczywiście, bez problemu :) Mogłabym nawet teraz – jeśli miałabyś już ochotę czytać, to daj znać mejlowo. Dogramy tam wszystko.

    .::Kasia.eire::.
    Brzmi ciekawie taka tematyka powieści – ja w sumie zobaczyłam nazwisko, które polecałaś, cena była mała, więc wzięłam bez zaglądania o czym to :)

    Kwestia „Opętania” – książka ma rozmiar normalny (20,5cm wysokości – poprzednie wydanie było samo w sobie małe), otwiera się idealnie (czyli szeroko bez rozklejania i trzasków – taka mięciutka), a czcionka jest spora jak sądzę, wymierzyłam nawet: ok 3mm duże litery i 2mm małe (to większa czcionka niż w tym wydaniu Binchy). Jak tak porównałam z innymi książkami to jest to duża i przejrzysta czcionka. Pewnie zastosowano ją ze względu na fragmenty cytujące, które dla wyróżnienia są trochę drobniejszym drukiem zamieszczone. Mam nadzieję, że pomogłam :)

  4. Polecam goraco „W ogrodzie pamieci”, strasznie mi sie ta ksiazka podobala! I „Dzienniki gwiazdowe” Lema sa tez cudowne. „Opetanie” tez jeszcze przede mna. Zycze wytrwania w niekupowaniu ksiazek…. Tez bym tak chciala… :)

  5. Ja kupuję ostatnio baaardzo mało, natomiast moim gwoździem do trumny jest podaj.net (na który wszyscy użytkownicy psioczą, że nic tam nie ma, a ja jakoś zawsze potrafię tam wygrzebac książki, choćby spood podłogi), no i dobrze zaopatrzona lokalna biblioteka.
    Przez to niestety moja kolejka książek do przeczytania to jakieś 150 sztuk:(.

  6. Piękny zbiór! Ja osobiście uwielbiam Annę Gavalda i polecam jej „Pocieszenie”:) Cudna książka, w której można się zakochać (pomimo iż w moim wypadku nie była to miłość od pierwszego wejrzenia:))
    Ps. też liczę na Świąteczne obłowienie się w książkach:P

  7. .::Dabarai::.
    Same pochwały słyszę na temat „W ogrodzie pamięci” – zapowiada się istny smakołyk literacki :) A Lem to takie moje wstydliwe zaniedbanie: czytałam tylko jeden tytuł i czuję się z tym źle po prostu. Mam zamiar nadrobić straty, a ponoć od „Dzienników…” najlepiej zacząć.
    Nie-kupować każdy może, a ma to nawet pozytywne strony (kto by pomyślał!) ;))

    .::Kasiu::.
    Rozumiem, jak najbardziej, więc tym chętniej służę pomocą w razie czego :)

    .::Iza::.
    O podaj.net słyszałam tylko, ale nigdy nie zgłębiałam zasad działania. To coś w rodzaju wymiany książkowej, prawda? Może kiedyś i tam trafię, póki co odwyk ma na mnie dobry wpływ i już tak łapczywie nie poszukuję kolejnych tytułów ;) Biblioteki zaś omijam już od dawna, nie żebym im coś zarzucała, ale wyjść stamtąd trudno bez balastu, a potem własne nabytki czekają i czekają, aż się człowiek na termin uwija, idzie odnieść i znów naniesie… Straszna rzecz te biblioteki :P

    .::Paula::.
    Dziękuję :) O Gavaldzie z kolei raz słyszę pochwały a innym razem narzekania – postanowiłam sama przeczytać, bo inaczej człowiek się nie przekona, czy to coś dla niego. Nastawienie mam pozytywne jak na razie ;)

    .::Nutta::.
    Wytrwałość się przyda, dziękuję :) Muszę jeszcze jakiś termin końcowy tej krucjaty ustalić, bo taki zawsze najlepiej mobilizuje.
    Zima dopiero przed nami, ale moja spiżarnia-biblioteczka jest już na nią gotowa, zaopatrzona po brzegi przysmakami na każdą okazję i nastrój. Byle do wiosny ;)

    • Tak, podaj to taka platforma wymiany, ale raczej jest to taki książkowy szmateks.
      O tak, biblioteki to samo zło;) Idę odnieść jedną, wychodzę z trzema…

  8. Wygląda na to, że nie rozpieszczasz swoich półek. Udźwigną to? ;) Ale zbiory bardzo interesujące. Sama ciekawa jestem McCullers, zwłaszcza że właśnie kończę „Tak ukochaną”. Do „Nocy i dni” też chętnie bym wróciła, bo mam wielki sentyment dla Basi Niechcicowej. Pozdrawiam!

  9. .::Iza::.
    Samo zło – otóż to ;))

    .::Moniko::.
    Tak po prawdzie to te książki już się na półki nie zmieszczą – leżą w kartonie, a ja dumam nad tym co dalej :)
    Jestem ciekawa Twoich wrażeń po lekturze Mazzucco! Dla mnie Annemarie była dość ciężkostrawna sama w sobie, ale sposób opowiadania pisarki, jej drobiazgowe odtworzenie epoki, wkradanie się w myśli i uczucia postaci historycznych – świetne. Czekam niecierpliwie na relację u Ciebie, Moniko.

  10. .::Hiliko::.
    Witaj u mnie :)
    Przyznam się, że widziałam Twoje bogactwo nabytków i tylko przygryzłam wargi, żeby się nie rozpłakać z zazdrości, i uciekłam ;)
    Od patrzenia na tyle nowych, nieznanych wciąż książek jest tylko krok do szaleństwa zakupowego, a tego mam zamiar unikać w najbliższych miesiącach. Pokusy czają się wszędzie, ale blogi to ich wylęgarnie masowe dosłownie :))

    • .::Buksy::.
      A po prostu zapytałam ;)
      Zauważyłam, że wiele blogów działa na zasadzie udostępniania przez wydawnictwa tytułów do recenzji. Bardzo przyjemne skutki uboczne prowadzenia strony o książkach, nie sądzisz? :)

      • niestety nie mialam okazji sie o tych przyjemnosciach przekonac. Do tej pory dostawalam oferty samego badziewia,a kiedy wreszcie trafiło sie cos czym byłam zaintresowana, czyli najnowsza Atwood, w odpowiedzi na moj mail o checi zaopiekowania sie ksiazkami wydawnictwo Znak zamilkło. Moze zaczeli czytac notki, i stwierdzili, że takiej wredocie lepiej nie dawac nic do opisywania ;)

  11. .::Buksy::.
    Ze Znakiem nie miałam kontaktu, więc nie wiem jak to tam wygląda. Ale kojarzę, że ktoś recenzował egzemplarze bezpłatne książek Atwood – może Ultramaryna? Spróbuj od Niej wyciągnąć informacje, jak z tym wydawnictwem załatwiać sprawy ;)

  12. Wtrącę swoje trzy grosze, a właściwie tylko dwa:
    – „Pocieszenie” Gavaldy.Rewelacja, ale jak dla mnie to dopiero od połowy mniej więcej. :) A więc cierpliwości, jakby co.
    – „Na dobre i na złe” Binchy. Właśnie skończyłam czytać. Hmmm… Jeśli to ma być pierwsza książka tej autorki to ostrożnie, bo nie jest jej najlepszą.
    I strasznie jestem ciekawa wrażeń po przeczytaniu tych dwóch pozycji! :)

    • .::Thinky::.
      Dziękuję za odwiedziny :)
      Obie książki nadal czekają w kolejce, niestety. Będę pamiętać jednak, by Gavaldy nie skreślać na początku, jakkolwiek długo będzie się rozkręcać ;)
      A tak z ciekawości: jaka książka Binchy jest Twoim zdaniem najlepsza? Sama jeszcze nic jej nie czytałam i kupiłam, co było. Bez wybrzydzania. Warto byłoby wiedzieć, czego szukać na przyszłość.

      Pozdrawiam

  13. maiooffka – co do Binchy, to czytałam tylko wspomnianą „Na dobre i na złe” oraz (jaką pierwszą) „Kurs wieczorowy”. „Kurs…” podobał mi się bardziej. „Na dobre…” to pierwsza powieść tej autorki, osobiście uważam, że debiut nie zawsze jest szczegolnie udany, np. debiutanckiej powieści mojego ulubionego Johna Irvinga nie jestem w stanie strawić… :)Czytałam opinie czytelników na Amazon, co do tej powieści Binchy i większość się zgadza, że nie jest to jej najlepsza powieść.

    • .::Thinky::.
      Rozumiem, nawet nie wiedziałam, że trafiłam na debiut tej autorki. Mam jeszcze pod ręką „Głogowy gaj” Binchy, który niestety także nie zbiera najlepszych ocen. Podejdę do tej prozy ostrożnie po prostu :)

      • maiooffka – po prostu nie skreślaj Binchy, jeśli ani „Na dobre…” ani „Głogowy…” ci się nie spodobają. :)

        A Gavaldy „Po prostu razem” czytałaś?

  14. .::Thinky::.
    Nic nie obiecuję, ale będę miała na uwadze, że Binchy stać na więcej ;) Kojarzę bardzo wysoko ocenianą książkę z jej dorobku „Circle of Friends” (albo coś podobnego) i mam nadzieje kiedyś do niej dotrzeć. Jeśli i ta zawiedzie – odpuszczę sobie.

    Książek Gavaldy nie poznałam do tej pory, więc „Pocieszenie’ będzie moim pierwszym zetknięciem się z prozą tej popularnej już autorki. Przyznaję, że francuska literatura nie jest moją ulubioną, ale co jakiś czas dostaje kolejne szanse ;)

    • Tak, francuska literatura mnie osobiście zaskoczyła bardzo, bo raczej jestem proanglosaska :)) A. Gavaldy „Pocieszenie” jest… sama zobaczysz. Dla mnie pierwsza połowa była w stylu „ale o so chozi?”, natomiast druga połowa zachwyciła mnie. Ale jej „Po prostu razem” jest w 100% znakomite, to jedna z moich ulubionych książek wszechczasów (tzn. moich wszechczasów).
      Drugim francuzem, który mnie zachwycił jest Guillaume Musso. Polecam! (Ale rozumiem, jak się komuś nie spodoba.)

      A jeszcze co do Binchy – ja jakoś nie zachwycam się nią specjalnie (po przeczytaniu dwóch powieści, jednak na półce mam jeszcze kilka i na pewno je przeczytam). Z irlandzkich pisarek o wiele bardziej pasują mi Sharon Owens i Cecelia Ahern.

      Przepraszam, że się tak rozpisuję… Chyba założę bloga… :)

      • .::Thinky::.
        Pisz pisz – rozmowy w komentarzach to najprzyjemniejsza część blogowania :) A ciekawych blogów o książkach nigdy za wiele, więc kibicuję!

        „Po prostu razem” nie mam na razie w planach, choć kiedy tak zachwalasz to we mnie do razu odzywa się myśliwy gotowy ruszyć na łowy. Rozsądniej byłoby jednak przeczytać najpierw „Pocieszenie” ;)

        O Sharon Owens nie słyszałam nic, a z Ahern miałam kontakt tylko poprzez ekranizację „PS. Kocham cię”. Może kiedyś…

Dodaj odpowiedź do maiooffka Anuluj pisanie odpowiedzi